wtorek, 14 sie 2012, 13:40
Największy wiatr z jakim miałem w życiu do czynienia występował podczas orkanu Cyryl, kiedy to przebywałem w Bukowinie Tatrzańskiej. Pamiętam, że w nocy stacja IMGW w tej miejscowości zarejestrowała porywy, przekraczające 160 km/h, ale nie odważyłem się wtedy wyjść na zewnątrz, bo wszystko latało. Największy wiatr jaki doświadczyłem na sobie to nieco ponad 130 km/h, tak szacuję jego prędkość. Było to ubiegłego roku w marcu, na powierzchni zamarzniętego Czarnego Stawu Gąsienicowego w Tatrach. W tym dniu stacja na Kasprowym Wierchu często notowała porywy wiatru, przekraczające 120 km/h, a wiadomo, że to jednak w kotłach polodowcowych halny wieje z największą siłą, dlatego też uważam, że porywy w miejscu mojego przebywania spokojnie przekraczały 130 km/h. Jestem sceptyczny co do oceniania prędkości wiatru, zwykle ją zaniżam, a nie zawyżam. Jednak tam wiatr był na tyle silny, że miałem duże problemy z ustaniem, stać można było tylko w pozycji mocno pochylonej z napiętymi mięśniami, ale i tak często trzeba było przykucnąć. A więc tak mniej więcej wygląda wpływ prędkości rzędu 130-140 km/h na ludzkie ciało. Jeśli chodzi o dzieci czy ludzi drobnej postury to wiatr o takiej sile nie byłby ich w stanie jeszcze porwać, ale myślę, że ze staniem nawet w pozycji mocno pochylonej byłby duży problem i byłoby to raczej niemożliwe (w wieku 13 lat miałem do czynienia z wiatrem rzędu 125 km/h i nie dałem rady ustać, musiałem kucnąć i się mocno trzymać kogoś). Wg mnie dopiero wartości powyżej 150 km/h są już naprawdę niebezpieczne jeśli chodzi o utrzymanie się, nawet kucając, dla średniej wagi człowieka. Taki wiatr nie uniósłby jeszcze młodego człowieka w powietrze, ale przesuwał by go po powierzchni ziemi.