Świetna historia, dobrze obrazuje to, jaka burza może być nieprzewidywalna. Sformułowanie ,,rosyjska ruletka" - idealne

Nigdy nie wiesz gdzie, kiedy, w co, ew. w kogo trafi.
Ja też miałam kiedyś dosyć podobną historię.
Był lipiec 2009 (nie pamiętam dokładnie który dzień), parno, duszno, gorąco - idealne warunki na burzę. Byłam w tym czasie na wycieczce w Sandomierzu, szliśmy właśnie do Kościoła, gdy niebo momentalnie spowiły ołowiane chmury. Zerwał się silny wiatr, błyskało się coraz bliżej, więc nasza wycieczka zebrała się ,naradę wojenną". Do Kościoła mieliśmy sporo, do autobusu (nad wodą) niewiele więcej. Jedni postanowili pójść się pomodlić, my woleliśmy iść do autobusu (bezpieczniej). Przeczuwałam, że szykuje się niezła burzka. Idąc pomyliliśmy drogę, więc rozdzieliliśmy się na mniejsze podgrupy, co było kompletną głupotą, ale... Ja byłam akurat w tej, która wybrała złą drogę. Szliśmy takim jakby wąwozem, tzn. z prawej górka, z lewej górka, a my w środku. Burza rozkręciła się na dobre, zaczęło coraz straszliwiej wiać, aż przeginało drzewa, błyskało się coraz bliżej, a grzmoty były coraz głośniejsze. W końcu piorun kilkakrotnie uderzył jakieś 100-150m. ode mnie. Huk był tak silny, że mi aż uszy zatkało

I zaczęło lać. Krople były wielgachne po prostu. Przez moment myślałam, że to grad, a to był po prostu tak wielki deszcz. Schowaliśmy się pod przystankiem autobusowym, przeczekaliśmy ulewę i trafiliśmy na drogę do autobusu. Wszystko na szczęście dobrze się skończyło, ale burza odsuwając się powoli trwała jeszcze może godzinę, jak nie więcej. Mam nawet kilka fotek, jak ktoś jest zainteresowany

.
Kiedyś też trafiła mi się nocna, bardzo silna (3 nad ranem) burza, która złapała mnie na SZCZERYM POLU. Wtedy to myślałam, że za przeproszeniem w gacie narobię

.
Ale to może kiedyś indziej opowiem, bo zanudzę was na śmierć

Pozdro

.