To nie zadziała w tej wersji, którą proponujesz, a która jest potrzebna do pościgu - podczas łowów. To co opisałeś nadaje się do badań stacjonarnych. Natomiast do samochodu jest potrzebne coś działające w warunkach samochodowych. Odpada mierzenie błysków - wystarczy że z naprzeciwka migną światła samochodu, albo będzie fragment drogi oświetlony lampami. Akustyka w samochodzie, jest taka, że słychać dużo, w tym Cb radio, rozmowy, telefon, wyboje itp. Mikrofon zbierze każdy syf, a dalszych grzmotów kompletnie nie zbierze.
Pozostaje układ, który rejestruje wyładowanie, którego łowca nie widzi.
Widzę to tak: paczka pozioma, jak najbardziej wąska (niska) z poziomym rzędem diód, podczas wyładowania paczka zapala na ułamek sekundy diody. Jest ich np 10 i w zależności od siły sygnału, zapala odpowiednią ich ilość, gdzie piorun o największej sile sygnału (najbliżej) zapala wszystkie. Zasilanie 12V z zapalniczki.
W paczce +jedna dioda (power) i gałka potencjometru do ustawiania czułości (jak sqlesh w CB). Antena w środku (cewka) lub na kablu.
Zastosowanie - gdy burza jest dobrze widoczna i w oddali, to wyładowania łowca widzi na własne oczy, więc paczka spełni funkcję informacyjną rejestrując wyładowania których łowca nie widzi (np inna komórka burzowa).
Często jest bywa inaczej i wtedy właśnie miernik pokaże swoją przydatność. W praktyce bywa, że robi się ciemno, wjeżdża gdzieś w okolicę komórki lub pod nią, pada, nic nie widać i niebo tak się błyska, że kompletnie nie wiadomo z której strony i w jakiej odległości (w praktyce miałem tak wiele razy) jest burza. Miernik pokazałby czy ten błysk co widzę to był daleko czy blisko, bo w złych warunkach podczas jazdy na oko dystansu nie da się oszacować, chyba że wyładowanie mamy w drzewo obok

a tak, wiem czy się do burzy zbliżam, czy oddalam obserwując diody.